Wyszukiwarka google

Twoja wyszukiwarka
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zagrożenia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zagrożenia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 19 lipca 2012

Komentarz do strategii bezpieczeństwa USA dotyczący więzienia Guantanamo

27. maja 2010 roku została opublikowana Strategia bezpieczeństwa USA. Dokument ten w znacznym stopniu odcina się od polityki administracji George’a W. Busha. Według danych zawartych w trzecim rozdziale (pt. Advancing Our Interests) strategii, Barack Obama zobowiązuje się do zamknięcia więzienia Guantanamo w bazie marynarki wojennej w Guantanamo Bay na Kubie.
W teorii, zamknięcie tego osławionego zakładu karnego ma zwiększyć bezpieczeństwo wewnętrzne USA. Można domniemywać, że administracja Barack’a Obamy nie chce dawać terrorystom kolejnych powodów do ataków na terytorium Stanów Zjednoczonych.
Moim zdaniem nowa administracja popełniła szereg błędów, które w praktyce mogą uniemożliwić proces likwidacji obozu karnego. W pierwszej kolejności należy zaznaczyć, że prezydent Obama już w 2009 roku ubiegał się o zwiększenie budżetu o środki na likwidację więzienia. W 2011 roku podpisał ustawę o budżecie departamentu obrony USA na rok finansowy 2011 z pominięciem wyodrębnionych środków na przenoszenie osadzonych do innych ośrodków karnych, co stanowiło znaczną przeszkodę w likwidacji więzienia. Oprócz tego, jeszcze w 2009 roku, USA otrzymało od kilku państw propozycje dotyczące przyjęcia więźniów z Guantanamo, a finalnie, część osadzonych przyjęło 7 państw europejskich. Na mocy wyżej wymienionej ustawy ograniczono również możliwość relokacji więźniów do innych państw zamykając drzwi dla likwidacji więzienia. Moim zdaniem, istnieją dwie możliwości: administracji USA w znacznym stopniu brakuje konsekwencji w działaniu, albo jest to celowe działanie na zwłokę.






Należy również zwrócić uwagę na ubytki w planie przeniesienia więźniów na terytorium USA (projekt powstał już w 2009 roku). Obecne ustawodawstwo Stanów Zjednoczonych zabrania umieszczania w zakładach karnych więźniów nie oczekujących na proces sądowy. Stanowi to duże wyzwanie legislacyjne (którego możliwość rozwiązania praktycznie graniczy z cudem), gdyż Kongres USA nie jest przychylny przenoszeniu groźnych terrorystów do Stanów Zjednoczonych.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy można było zaobserwować pewne posunięcia administracji USA, które pośrednio mogłyby prowadzić do zmniejszenia liczby więźniów w zakładzie karnym na Kubie. W 2012  roku wyszły na jaw tajne pertraktacje USA z Talibami w sprawie uwolnienia porwanego w 2009 roku Rowe’a Bergdahl’a w zamian za uwolnienie 5 talibskich bojowników. Być może administracja chciała odnieść podwójną korzyść poprzez odzyskanie sierżanta armii USA jednocześnie zmniejszając liczbę osadzonych w Guantanamo. W tym celu Stany Zjednoczone doszły do porozumienia z Talibami w sprawie utworzenia specjalnego biura łącznikowego w Katarze. Oficjalnie ma ono pomagać obu stronom w dojściu do porozumienia w sprawie pokoju w Afganistanie.
Mimo zapisów w nowej strategii  bezpieczeństwa narodowego USA dotyczących zmiany podejścia to kwestii terroryzmu, terrorysta nadal pozostaje wrogiem nr 1. W tym przypadku, pertraktując z grupą ewidentnie wspierającą terroryzm, Amerykanie znacząco naginają własne postanowienia zawarte w dokumencie z 2010 roku. Mimo wszystko, należy mieć na uwadze wyższy cel przyświecający temu działaniu. Niezależnie od tego, czy wynikiem takiego postępowania będzie uwolnienie porwanego żołnierza czy doprowadzenie do pokoju z Afganistanie – cel uświęci środki.

czwartek, 16 lutego 2012

Recenzja książki Kate Hansen Bundt „Norwegia mówi Nie! : źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Instytut Spraw Publicznych, Warszawa 2000


Książka „Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej" wydana przez Instytut Spraw Publicznych w Warszawie w roku 2000 jest dziełem poświęconym relacjom pomiędzy Unią Europejską a Norwegią oraz źródłom sprzeciwu owego państwa wobec możliwości pełnego przystąpienia do struktur europejskich. Praca o charakterze opisowo-analitycznym dostarcza przydatnej wiedzy na temat zjawisk socjologicznych zachodzących wśród norweskiego społeczeństwa oraz informacji na temat motywów polityczno – ekonomicznych Norwegii przemawiających za odrzuceniem akcesji do Unią Europejską.
Autorką książki jest obecna Sekretarz Generalny Norweskiego Komitetu Atlantyckiego. Kate Hansen Bundt, absolwentka Uniwersytetu Humboldta w Berlinie, w momencie pisania publikacji zajmowała posadę pracownika naukowego w Research Foundation Program for Europe. Jej zainteresowania oscylują wokół polityki energetycznej w stosunkach UE, Norwegii i Rosji w kontekście bezpieczeństwa, co może tłumaczyć dosyć częste poruszanie tego tematu w publikacji.








Już we wstępie, autorka dzieła ukazuje Norweski sprzeciw dla Unii Europejskiej jako ewenement na skalę europejską. Na tle tendencji zjednoczeniowych na Starym Kontynencie, odmowa przystąpienia do Wspólnot Europejskich była rozumiana jako przejaw przewagi idei tradycjonalistycznych, konserwatywnych a nawet jako zwycięstwo „wiejskiego prowincjonalizmu”[1] nad wartościami nowoczesnymi. Oprócz tego, Kate Hansen Bundt stawia tezę, iż oba Norweskie referenda miały wiele cech (okoliczności) wspólnych, które doprowadziły do wygranej przeciwników akcesji.
Należy wskazać, że w obu przypadkach najsilniejszymi bodźcami dla podniesienia kwestii europejskiej wśród polityków i opinii publicznej były posunięcia najważniejszych partnerów gospodarczych Norwegii. Przykładowo, w latach 60-tych to Wielka Brytania, która według autorki jest tradycyjnie uważana za sojusznika Norwegii, stanęła w roli inicjatora dialogu państw poza unijnych ze Wspólnotą na temat akcesji. W 1991 roku (gdy Wielka Brytania od dłuższego czasu była członkiem Wspólnoty) Szwecja i Finlandia wystąpiły o przyjęcie i niejako popchnęły rząd w Oslo do rozmów z Brukselą. W tym przypadku Norwegia jawi się nam jako tzw. chorągiewka na wietrze, państwo (lub rząd) niezdolne do podejmowania samodzielnych decyzji.[2] Mimo to, prezentowany wizerunek jest mylny. W momencie przystąpienia do Unii Europejskiej przez Szwecję i Finlandię, skandynawskie porozumienie handlowe zostało rozwiązane a norweskie produkty zostały poddane cłom.[3] Rząd w Oslo nie mógł pozostawić spraw w takim stanie i został zmuszony do ratowania własnej gospodarki. W dzisiejszych czasach możemy postrzegać norweską odmowę i przystąpienie do Europejskiego Obszaru Gospodarczego jako świetną kalkulację i trafną decyzję. Obecne warunki pokazują nam, że Norwegia bardzo dobrze radzi sobie poza Unią Europejską i zajmuje czołowe miejsca wśród najbogatszych państw świata.
Oprócz materii stosunków międzynarodowych, autorka ukazuje nam szereg podobieństw obu negacji akcesji w kwestii strategii, argumentów, rezultatu oraz cech socjoekonomicznych głosujących za daną opcją.
Oczywistym związkiem między rokiem 1972 a 1994 była metoda wyrażenia opinii na temat przystąpienia do Unii Europejskiej - referendum. Z treści dzieła dowiadujemy się jednak, że zgodnie z konstytucją rząd Norwegii wcale nie miał obowiązku pytać się swoich obywateli o zdanie w tej kwestii.[4] Można to postrzegać dwojako: jako chęć zrzucenia odpowiedzialności za podjęcie decyzji lub jako wyraz szacunku dla opinii obywateli. Tak czy inaczej, od czasu pierwszego referendum utarło się przekonanie, że to „co lud postanowił, tylko lud może znieść”.
Kolejnym podobieństwem był niesymetryczny podział norweskich partii politycznych na zwolenników i przeciwników akcesji. Przykładowo, po stronie antagonistów przystąpienia do Unii Europejskiej znalazły się jednocześnie takie siły jak Konserwatyści i większa część Partii Pracy, które stanowiły swoje przeciwieństwa.
Ponadto, Kate Hansen Bundt zwraca uwagę na to, że w obu przypadkach zwolennicy akcesji włączali się do debaty publicznej o wiele za późno. Autorka obarcza sympatyków przystąpienia do Unii Europejskiej dużą odpowiedzialnością za przegraną w kampanii. Według niej, to właśnie ich brak zorganizowania determinował negatywny wynik referendum. Zwraca się szczególną uwagę na to, że oba obozy miały sprawiedliwe warunki do rywalizacji: Zarówno przeciwnicy jak i zwolennicy otrzymali pomoc finansową ze strony parlamentu a Ministerstwo Spraw Zagranicznych zostało zobowiązane do udzielania społeczeństwu obiektywnych informacji na temat Unii Europejskiej.
Moim zdaniem, przedstawiona przez autorkę ocena jest niesłuszna. Z treści publikacji wynika, że socjoekonomiczne podziały społeczeństwa oraz kwestie ekonomiczne miały większy wpływ na udzielane odpowiedzi w referendum niż promocja danego stanowiska.
Do argumentów przedstawianych przez zwolenników obu opcji zaliczamy między innymi kwestie samostanowienia, bezpieczeństwa międzynarodowego, zarobków, przemysłu rybnego oraz rolnictwa.[5] K. H. Bundt sugeruje, że Norwegowie, którzy przez ponad 500 lat znajdowali się pod obcym panowaniem są niechętnie nastawieni do wszelkiego rodzaju unii. Wymienione słowo ma w norweskim społeczeństwie wydźwięk pejoratywny.[6] Zgadzam się z tezą autorki, według której wprowadzona przez traktat z Maastricht modyfikacja zmieniająca nazwę „Wspólnota” na „Unia” mogła mieć istotny wpływ na negatywną zmianę sposobu postrzegania instytucji europejskich.  Z drugiej strony, ważnym argumentem przemawiającym do zwolenników członkowstwa było w  przypadku obu referendów zwiększenie roli Norwegii w procesach decyzyjnych Europy. Oprócz tego, istotny wymiar dla norweskiego społeczeństwa miały kwestie ekonomiczne. Z pewnego punktu widzenia, w przypadku akcesji, Norwegia mogłaby odnieść poważne straty ze względu na zwiększeniu konkurencji w sektorze rybołówstwa i ze względu na brak możliwości dalszego zarabiania na wysokich cenach gazu.
Oprócz przedstawiania argumentów oraz podobieństw obu referendów, w swoim dziele Kate Hansen Bundt stara się nakreślić czytelnikowi wizerunek sympatyków i przeciwników akcesji. Wśród organizacji politycznych, do tych pierwszych zaliczamy: wcześniej wspomnianą część Partii Pracy, Norweską Konfederację Pracodawców, organizację „Ja til EF” (Tak – Wspólnocie Europejskiej, później Tak – Unii Europejskiej) oraz Europejski Ruch w Norwegii. Wyżej wymienione partie i organizacje polityczne nie przejawiały chęci do współpracy dla osiągnięcia wspólnego celu. Do największych zrzeszeń przeciwnych wstąpieniu Norwegii do Unii Europejskiej zaliczamy: „Nei til EF (Nie – Wspólnocie/ Unii Europejskiej), część Partii Pracy, część Partii Konserwatywnej, Partię Centrum oraz Chrześcijańską Partię Ludową. Wymienione organizacje cechowało duże zaangażowanie w informowanie społeczeństwa na temat negatywnych aspektów członkowstwa w Unii Europejskiej.[7]
Autorka ukazuje nam również socjoekonomiczny wizerunek zwolenników i przeciwników norweskiej akcesji. Przeciętny antagonista przystąpienia do Unii Europejskiej to osoba o podstawowym wykształceniu, o niskim statusie społecznym, zamieszkująca peryferyjne tereny Norwegii, najczęściej daleką północ. Wśród mężczyzn dominują osoby zatrudnione w rolnictwie i w rybołówstwie. Wśród kobiet, są to osoby zatrudnione w sektorze publicznym, przywiązane do korzyści związanych z polityką państwa opiekuńczego.
Według źródeł statystycznych, najczęściej sympatykiem norweskiej akcesji jest osoba o wysokim wykształceniu i wysokim statusie społecznym. Dominują osoby zamieszkałe w rejonie Oslofjord (w sąsiedztwie Oslo), właściciele firm lub pracownicy sektora prywatnego.[8]
Analizując powyższe, konflikt pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami akcesji można rozpatrywać w ramach konfliktu centrum-peryferie.
Dalsza część dzieła pod tytułem „Norwegia mówi „Nie”” traktuje między innymi o okolicznościach poprzedzających norweskie referendum akcesyjne w 1994 roku, o powiązaniach Norwegii ze Wspólnotą Europejską i wymiarze atlantyckim norweskiej gospodarki.
Kate Hansen Bundt wskazuje kilka czynników w stosunkach Norwegii i UE, które mogły zaważyć na odrzuceniu członkowstwa we wspólnocie. Pierwszym z nich może być porozumienie o Europejskim Obszarze Gospodarczym z 1992 r., które dawało Norwegii możliwość prowadzenia wolnego handlu z państwami Wspólnoty bez konieczności przystępowania do niej.[9]
Kolejnym ważnym omawianym tematem jest kontekst skandynawski norweskiej akcesji. Według Kate Hansen Bundt, przystąpienie wszystkich państw półwyspu skandynawskiego do Wspólnoty mogłoby stworzyć w niej silny blok, który miałby duże znaczenie w procesach decyzyjnych – było to przedstawiane jako jeden z ważniejszych argumentów sympatyków norweskiej akcesji. Mimo wszystko, autorka zwraca uwagę, że Norwegia nie potrzebowała Unii Europejskiej w takim samym stopniu jak Finlandia czy Szwecja. Zmiany polityczne lat dziewięćdziesiątych spowodowały w tych dwóch ostatnich państwach pogorszenie sytuacji gospodarczej. W przeciwieństwie do nich, Norwegia odnotowywała nadwyżki budżetowe.[10]










Istotny wpływ na pozostawanie Norwegii poza Strukturami Europejskimi ma również jej członkowstwo w NATO. Po wydarzeniach, które miały miejsce w trakcie II Wojny Światowej, zdecydowano się porzucić wcześniejszą doktrynę neutralności i znaleźć wsparcie wśród mocarstw. Tradycyjnie, bezpieczeństwo Norwegii zależało w przeszłości od wiodących potęg atlantyckich – Wielkiej Brytanii lub Stanów Zjednoczonych. W tym przypadku, rolę gwaranta bezpieczeństwa odgrywa znacznie silniejszy od Londynu Waszyngton. Na chwilę obecną, dla Oslo najważniejsza jest możliwość sprawnego prowadzenia handlu z innymi państwami oraz zabezpieczenie wschodniej granicy wobec bezpośredniego sąsiedztwa z Rosją. W tym miejscu całkowicie zgadzam się z opinią Kate Hansen Bundt, iż Unia Europejska nie ma nic do zaoferowania Norwegii, dopóki NATO pozostanie wiodącą organizacją zapewniającą bezpieczeństwo w Europie.[11] Wobec posiadania odpowiednich układów gospodarczych z Unią Europejską, zapewniających jej odpowiednie korzyści ekonomiczne oraz wobec braku faktycznego znaczenia militarnego skrzydła Unii Europejskiej, jakim do 2010 roku była Unia Zachodnioeuropejska, można stwierdzić, że Norwegia nie potrzebuje Unii Europejskiej.
W dalszej części dzieła, autorka przedstawia skutki norweskiego pozostawania poza Unią Europejską (do roku 1999). Kate Hansen Bundt słusznie zwraca uwagę na to, że jej ojczyzna jest marginalizowana w strukturach europejskich. Poprzez związanie się umową EOG Norwegia w pewnym sensie stała się państwem członkowskim UE bez prawa głosu. Autorka wskazuje również pozytywne efekty członkowstwa w Europejskim Obszarze Gospodarczym. Wyżej wymienione porozumienie zapewnia Norwegii olbrzymie korzyści ze względu na to, że (w roku 1990) 80% jej eksportu i 70% jej importu to wymiana handlowa z Unią Europejską. Oprócz tego, EOG dało Norwegii podstawy do wynegocjowania warunków funkcjonowania w ramach układu Schengen włączonego do struktur Unii na mocy traktatu amsterdamskiego.[12]
Poza tym, autorka porusza kwestię propozycji jeszcze jednego powiązania Norwegii z Unią Europejską – powiązanie poprzez Unię Gospodarczą i Walutową. W roku 1998, wobec podwojenia stopy procentowej korony, grupa ekspertów oraz polityków przedstawiła projekt sztywnego powiązania waluty z dużo stabilniejszym euro. Oczywiście, przedstawiony pomysł nie miał szans na urzeczywistnienie, gdyż wobec takiej zależności obu walut Norwegia nie mogłaby liczyć na korzyści związane ze sprzedażą ropy do państw UE po wyższych cenach. Kate Hansen Bundt stawia przypuszczenie, iż podobny projekt będzie miał szansę na realizację w momencie gdy członkowie Unii tacy jak Wielka Brytania, Szwecją lub Dania zainteresują się kwestią wprowadzenia euro.[13]
Podobny bodziec dla rządu w Oslo stanowiła poruszana w pracy francusko-brytyjska inicjatywa z 1998 roku dotycząca współpracy krajów Unii w dziedzinie Obrony. Nawet sam premier Vollebaek stwierdził wtedy, że w przypadku wzmożenia aktywności UE w dziedzinie bezpieczeństwa, Norwegia powinna szukać możliwości do integracji ze Wspólnotą.[14]

Mimo wszystko, rząd w Oslo nie zaczął wtedy szukać kolejnych sposobności współpracy. Kate Hansen Bundt tłumaczy to znaczącą różnicą interesów Norwegii i Unii Europejskiej. Dysonans ten przejawia się między innymi w atlantyckim wymiarze norweskiej gospodarki.  Autorka zwraca znaczącą uwagę na posiadaną przez Norwegię dużą ilość złóż naturalnych znajdujących się w wodach Atlantyku i na nastawienie norweskiej gospodarki na ich eksport. Te warunki sprawiają, że wyżej wymienione państwo nie byłoby w stanie czerpać znacznych korzyści w warunkach stworzonych przez Unię Europejską.[15]
Moim zdaniem, praca pod tytułem „Norwegia mówi Nie! : źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej" obszernie wyjaśnia czytelnikowi powody, dla których Norwegia odrzuciła możliwość akcesji do Wspólnoty. Autorka pracy stara się przekazywać odbiorcy fakty dotyczące okoliczności dotyczących powyższej kwestii prezentując opinie zarówno sympatyków jak i przeciwników członkowstwa (oczywiście, opatrując je stosownym komentarzem). Abstrahując od tego, Kate Hansen Bundt można zarzucić chaotyczne rozmieszczenie treści w książce, co znacząco przeszkadza w jej usystematyzowaniu i odbiorze. Mimo to, uważam, że praca wyczerpuje temat w należytym stopniu i może w przyszłości służyć za przydatny materiał w dalszych badaniach stosunków pomiędzy Norwegią a Unią Europejską. Jedyną istotną ujmą dla wykorzystywania omawianej pracy w diagnozie relacji na linii Oslo – Bruksela może być data jej wydania. Z drugiej strony, umożliwia to sprawdzenie z dzisiejszą rzeczywistością stawianych w dziele hipotez dotyczących przyszłych stosunków pomiędzy oboma podmiotami.

Podsumowując, aby odpowiedzieć na stawiane w pracy pytanie: „dlaczego Norwegia dwukrotnie odmówiła przystąpienia do Unii Europejskiej?”, posłużę się słowami byłego premiera Norwegii, Gro Harlem’a Brundtlandt’a: „W Finlandii o polityce zagranicznej decydują 4 osoby, w Szwecji 400, w Danii 400 000, a w Norwegii 4 000 000.”


[1] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s 11
[2] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s 16
[3] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s  54
[4] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s 17
[5] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s  25
[6] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s  10-14, 36-37
[7] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s 21-23, 28-29
[8] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s 26-36
[9] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s 41
[10] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s 43-44
[11] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s 45-47
[12] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s 52-55
[13] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s 60-62
[14] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s 63-64
[15] Kate Hansen Bundt, Norwegia mówi Nie!: źródła sprzeciwu wobec członkostwa w Unii Europejskiej", Warszawa 2000 s 69-73

Najważniejsze interesy i wyzwania polskiej polityki zagranicznej w ciągu najbliższych 4 lat


1.     Zadbanie o solidarność państw UE wobec ratowania strefy euro – Polska w przyszłości zamierza być członkiem strefy euro i czerpać korzyści z takiego członkowstwa. Wobec tego należy postarać się o to aby Euroland nadal rozwijał się stabilnie.

2.     W przyszłości integracja europejska powinna zachodzić przy szczególnym uwzględnieniu kwestii finansowych – nie powinno się przyjmować nowych członków nie spełniających europejskich standardów ani członków o niestabilnych gospodarkach. Należy również położyć duży nacisk na dopilnowanie przestrzegania tych samych zasad przez starych członków UE.








3.     Państwa europejskie powinny zacieśniać współpracę w wymiarze budowania wspólnej polityki zagranicznej wobec państw trzecich. Polityka zagraniczna jednego z państw UE wobec państwa trzeciego nie powinna być sprzeczna z interesem innego państwa UE – można podać przykład kooperacji Federalnej Republiki Niemiec z Federacją Rosyjską na płaszczyźnie budowy Nordstream, która godzi w interesy RP.

4.     Polska powinna aktywnie poszukiwać innego źródła importu gazu niż Rosja. Dalszy zakup gazu od Gazpromu może być związany z uzależnieniem polskiej gospodarki. Alternatywą dla nowego dostawcy może być intensyfikacja działań na rzecz eksploatacji polskich złóż gazu łupkowego – eksploatacja powinna być przeprowadzana we współpracy z firmami zagranicznymi, które posiadają znaczne doświadczenie na tej płaszczyźnie.

5.     Należy od nowa uregulować stosunki z UE i USA. Priorytetem dla Polski powinny być relacje z państwami Europy Zachodniej zamiast ze Stanami Zjednoczonymi, które to przestały interesować się naszą częścią świata i przestały traktować Polskę jako swojego strategicznego partnera.

niedziela, 8 maja 2011

Czwarta czy pierwsza władza? Media masowe w systemach politycznych

Francuski filozof epoki oświecenia- Monteskiusz wprowadził do nauki o polityce teorie głoszącą trójpodział władzy. Te władze to: władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza. W założeniu podmioty te nie powinny dążyć do dominacji nad pozostałymi władzami. W dobie oświecenia nie sposób było przewidzieć jak dużą rolę w systemie politycznym odegrają środki masowego przekazu, na które obecnie składają się: prasa, radio, telewizja czy Internet. Media nazywane są dziś powszechnie „czwartą władzą”. Uważam, że istnieją przesłanki, aby posunąć się o krok dalej, nazywając media ,,pierwszą władzą’’. Środki masowego przekazu mają wpływ na wszystkie pozostałe władze. Pełnią funkcję kontrolna nie pozwalając tym samym na nadużycia ze strony władzy ustawodawczej, wykonawczej czy sądowniczej.







 Media stają się oczyma ludzi. Kreują ich opinie. Ludzie chłoną informacje przekazywane przez telewizję, prasę czy Internat nie zastanawiając się co pomijają te ‘globalne oczy’. ,,Prawda… jest czymś, co się sprzedaje na aukcji temu, kto da więcej, jest sprzedawana i kupowana. Na światowym rynku idei coś staje się ‘prawdą’, jeśli możesz sprawić, że ludzie w to wierzą’’. (R. McChesney, Corporate media and the threat of democracy)
Media miały ogromny wpływ na opinie publiczną od dawna. Za przykład może posłużyć historia z roku 1898. Dwie amerykańskie gazety brukowe, chcąc zyskać czytelników, podawały na swoich łamach nowiny dotyczące złego traktowania amerykańskich kobiet w Hiszpanii. Prześcigały się w podawaniu informacji wyssanych z palca dotyczących brutalnych gwałtów i użyciu przemocy wobec amerykanek w Hiszpanii. Społeczeństwo amerykańskie wrogo nastawiło się do Hiszpanów. Kongres wypowiedział wojnę. Ogromnego wpływu wywieranego przez mass media na społeczeństwo możemy doszukać się także w zdarzeniu z 30 października 1938 roku, które miało miejsce w Stanach Zjednoczonych. Słuchowisko przygotowane przez Orsona Wellesa i Mercury Theatre przedstawione w atmosferze napięcia społecznego zostało potraktowane przez radiosłuchaczy jak rzeczywisty reportaż z inwazji Marsjan na Ziemie. W niektórych dzielnicach Nowego Jorku ludność w panice zaczęła ewakuować swe mieszkania i opuszczać miasto. Niektórzy mieszkańcy ulegli tak dalece tej psychozie, iż przysięgali policji i redakcjom iż widzieli na własne oczy inwazję Marsjan Byli tacy, którzy zapewniali, iż widzieli Marsjan na dachach własnych domów. Niebywałe wprost rozmiary przybrała panika w dzielnicy murzyńskiej Nowego Jorku Harlem, gdzie tłumy murzynów z dzikim krzykiem przebiegały ulice, tratując się nawzajem. Kolejnym przykładem na ogromną władzę mediów jest reżim hitlerowski i przejęcie przez Hitlera steru nad mediami. Pomogło mu to w przekazywaniu i rozpowszechnianiu nieobiektywnych informacji, które miały na celu zmotywować społeczeństwo do stania się posłusznymi jednostkami totalitarnymi. Hitler od początku swojej działalności specjalizował się w tematyce antysemickiej, rozprowadzał ulotki, wydawał gazetę. Już w Mein Kampf doceniał rolę propagandy jako środka do osiągnięcia celu, którym była władza. Hitler miał cały sztab ludzi (w tym plastyków i dekoratorów) zarówno do tworzenia ideologii jak i wprowadzania jej w życie. Do rozpowszechnienia ideologii zaczęto używać wyprodukowane specjalnie w tym celu radia, odbierające tylko jedną częstotliwość. Korzystano także z kina, gdzie prezentowano filmy sportowe (z umięśnionymi, jasnowłosymi Aryjczykami). W mediach mogą zostać usuwane informacje, które mogą zachwiać monopolem. Za przykład posłużyć nam mogą media w czasach PRL-u. Eliminowano opinie niepasujące do oficjalnej interpretacji rzeczywistości upowszechnionej przez partyjne pasy transmisyjne. Nie pozwalano na krytyczne opinie wobec partii. PRL przedstawiano w propagandzie jako dziesiątą potęgę gospodarczą na świecie. Kraj płynący mlekiem i miodem. Fakty, które świadczyły o tym, że było inaczej ukrywano. Nie podawano do opinii publicznej informacji o rosnącym odsetku alkoholików, łapówkarzy, ubóstwa. Tego rodzaju zjawiska były w propagandzie PRL-u zarezerwowane dla zepsutego świata kapitalistycznego. Z drugiej strony warto wspomnieć o Radiu Wolna Europa, które zostało założone w 1949 roku w Nowym Jorku. Głównym jego założeniem było propagowanie idei demokratycznych, które miały doprowadzić do wyparcia komunizmu. Nie podobało się to władzom komunistycznym, które podjęły walkę z Radiem. Zagłuszano audycje. Rok 1989 przyniósł zwycięstwo. W ogromnej mierze stoi za tym Radio Wolna Europa, choć nie wszyscy zdaja sobie z tego sprawę. Społeczeństwo nie mogło pozwolić na to, aby dyktatura w dalszym ciągu uniemożliwiała dostęp do informacji. Wygrała szeroko rozumiana wolność.







Ogromną wówczas rolę odegrało także radio Adventist World Radio, które rozpoczęło swą działalność w roku 1971. Docierało z Ewangelią do ludzi mieszkających w krajach bloku wschodniego.
Środki masowego przekazu w państwach totalitarnych zaliczają się do najmniej wolnych. Szczególnym przypadkiem jest tutaj Korea Północna. Cenzurowane są zarówno informacje wychodzące jak i przychodzące. Pomimo że Konstytucja gwarantuje swobodę wypowiedzi i wolność prasy, w praktyce przepisy te nie są stosowane. Na terytorium państwa jedynym źródłem informacji pozostaje państwowa agencja informacyjna Korean Central News Agency. Artykuły w prasie winny być prorządowe i propartyjne. Wypowiedzi muszą wychwalać prezydenta i przedstawiać go jako wielkiego przywódcę. Media podające informacje na temat kryzysów gospodarczych są całkowicie zakazane. Kolejnym przykładem środków masowego przekazu w państwie totalitarnym są media w Libii. Mummar Kadafi oskarżył media zagraniczne o liczne kłamstwa, zawyżanie liczbę ofiar zamieszek w Libii. Do tej pory jedyną telewizją była tam Al-Dżazira. Jednak od jakiegoś czasu widoczny jest przełom. Od lutego 2011 działają tam: niezależne radio i dwie niezależne gazety
Media odgrywają również ogromną rolę podczas kampanii wyborczych. Dla polityków, którzy chcą mieć szansę na wygraną niezwykle ważne jest zaistnienie w mediach. Politycy często wykorzystują telewizje jako medium służące do prowadzenia reklamowych kampanii politycznych. Należy wspomnieć o coraz prężniej działającym marketingu wyborczym. Najczęstszą formą promocji są spoty reklamowe, które prezentują kandydatów. Partie polityczne i kandydaci nie mają jednak wpływu na to jak ich kampania jest przedstawiana w wiadomościach. Negatywny sposób przedstawiania przez prasę kandydatów ma duży wpływ na opinię publiczną, a wyborcy są zdegustowani oraz z góry zniechęceni do kandydatów, na których mają głosować. W każdych wyborach jednym z najpoważniejszych zadań kandydatów należy kreowanie swojego dobrego image’u wśród wyborców. Lepiej wylansowani pretendenci, mający dopracowany PR wygrywają wybory niezależnie od przedstawianego programu. Kandydaci coraz śmielej poczynają sobie w cyberprzestrzeni. W okres poprzedzający wybory portale internetowe zalewane są banerami prezentującymi uśmiechnięte twarze polityków. Cele jakie politycy stawiają sobie w internetowej kampanii wyborczej to przede wszystkim zapewnienie bezpośredniej i swobodnej komunikacji z potencjalnymi wyborcami, ogólnodostępnego przekazu informacyjnego. Zwolenników w Internecie mają zwłaszcza partie o wykształconym elektoracie. Rola Internetu w kampaniach wyborczych ma tendencje wzrostową.
Na poparcie mojej tezy, że media masowe są obecnie pierwszą władzą posłużę się przykładami, gdzie media miały przewagę nad judykaturą, legislaturą i egzekutywą Wygrana środków masowego przekazu nad judykaturą to między innymi sprawa ordynatora Mirosława Garlickiego, ordynatora szpitala MSWIA. Został zatrzymany przez CBA 12 lutego 2007 roku pod zarzutem łapówkarstwa oraz zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Kontrowersyjne były już same okoliczności zatrzymania Mirosława Garlickiego w świetle kamer. Film z zatrzymania ujawniono na wspólnej konferencji Prokuratora Generalnego i szefa CBA a „Wiadomości” emitowały go w dniu Noworocznego orędzia Lecha Kaczyńskiego. Mówiąc o aresztowaniu Prokurator Generalny oświadczył, że "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Lekarz spędził w areszcie trzy miesiące, po których sąd apelacyjny nakazał zwolnienie go, uznając zarzut zabójstwa za mocno wątpliwy. Śledztwo w tej sprawie jest prawomocnie umorzone - sąd stwierdził, że kardiochirurg nie chciał zabijać, lecz ratował pacjentów. Choć wyrok sądu był przychylny ordynatorowi to nagonka jaką media prowadziły przeciw lekarzowi całkowicie zniszczyła jego dobry wizerunek w oczach społeczeństwa. Byli pacjenci wypowiadają się pozytywnie na temat Mirosława Garlickiego i wszyscy zgodnie twierdzą, że ordynator łapówek nie przyjmował. Jednak na nowych pacjentów lekarz nie ma co liczyć, ponieważ media wykreowały jego wizerunek jako łapówkarza, zabójcy i przestępcy. Środki masowego przekazu wydały na niego swój własny wyrok, który wziął górę nad uniewinniającym wyrokiem sądowym. Media masowe mają także przewagę nad egzekutywą. Za przykład posłuży nam nagłośniona w środkach masowego przekazu afera gruntowa, która wybuchła w Polsce latem 2007, doprowadzając do dymisji wiceprezesa Rady Ministrów i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera 9 lipca 2007. W połączeniu z seksaferą, jaka miała miejsce w Samoobronie skompromitowała całkowicie byłego Ministra niszcząc jego wizerunek. Społeczeństwo polskie jest nastawione negatywnie do Samoobrony. Media wpływały także na poparcie społeczeństwa dla partii. Afera Rywina jest jedną z największych afer korupcyjnych. Skandal wybuchł na tle propozycji korupcyjnej, którą Lew Rywin złożył Adamowi Michnikowi 22 lipca 2002. Aferę por raz pierwszy opisano na łamach czasopisma ‘’Wprost’’ jednakże pozostało to bez echa. Rozgłos aferze nadała dopiero publikacja 27 grudnia 2002 roku w "Gazecie Wyborczej" artykułu Pawła Smoleńskiego pt. "Ustawa za łapówkę czyli przychodzi Rywin do Michnika" oraz upublicznienie (niepełnego, jak się później okazało) stenogramu rozmowy między Adamem Michnikiem a Lwem Rywinem. Trzy lata po tej publikacji Paweł Smoleński na łamach miesięcznika "Press" przyznał się do popełnienia błędów przy pisaniu tego artykułu. Należy zaznaczyć, że Adam Michnik jest redaktorem naczelnym ,,Gazety Wyborczej’’. Afera była bardzo szeroko komentowana w mediach. Oskarżenia zostały rozciągnięte na cały Sojusz Lewicy Demokratycznej, w mediach kilkakrotnie nazwano Sojusz ,,partią przestępczą’’. Poparcie dla SLD spadło wówczas bardzo gwałtownie.

Katarzyna Sipika

czwartek, 3 marca 2011

Zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego w Polsce

W mojej prezentacji pragnę zwrócić uwagę na ekonomiczne, społeczne, militarne oraz polityczne aspekty zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego Polski.

Według słownika nauk społecznych, bezpieczeństwo oznacza stan poczucia spokoju oraz braku zagrożeń. Zapewnia zaspokojenie potrzeb takich jak istnienie, przetrwanie lub posiadanie. W związku z tym brak bezpieczeństwa prowadzi do wszelkiego rodzaju niepokojów i lęków. Bezpieczeństwo narodowe jest pojęciem z kategorii egzystencjalnych potrzeb i interesów społeczności ludzkich zorganizowanych w państwo. Ten stan można uzyskać dzięki odpowiednio zorganizowanej ochronie przed zagrożeniami militarnymi i niemilitarnymi, wewnętrznymi i zewnętrznymi, jak również politycznymi i społecznymi, przy użyciu sił i środków pochodzących z różnych dziedzin działalności państwa.







Na wstępie warto wspomnieć, że Rzeczpospolita jest suwerennym państwem o dogodnej lokalizacji geopolitycznej. Uczestnictwo w sojuszu Północnoatlantyckim i przystąpienie do Unii Europejskiej dały naszej ojczyźnie poczucie bezpieczeństwa militarnego oraz ekonomicznego. Niewątpliwie ważnym czynnikiem stanowiącym gwarancję bezpieczeństwa Polski jest sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, z którymi od grudnia 2008 r. Rząd Rzeczpospolitej Polski prowadzi ścisłą współpracę naukowo-techniczną, przemysłową oraz gospodarczą (od kiedy Minister Gospodarki Waldemar Pawlak podpisał zarządzenie projektu powołującego Zespół ds. współpracy między wymienionymi państwami).

Niemniej jednak bezpieczeństwo naszego kraju zależy w największym stopniu od zdolności do radzenia sobie z problemami , które stoją przed Polską. Te wyzwania stanowią konsekwencję przemian ekonomiczno – społecznych, demograficznych oraz ściśle powiązanych ze sobą procesów politycznych.

Zagrożenia ekonomiczne

We współczesnym świecie, wśród pogłębiających się zależności gospodarczych, Polska musi stawić czoło zagrożeniom płynącym z sytuacji na rynku Jak wiadomo, w dobie kryzysu, za wszystkie błędy trzeba płacić surową karę – najlepszym przykładem tego są państwa Europejskie, które poprzez nieodpowiednie działania gospodarcze przeżywają okres recesji.

Dzięki odpowiednim krokom podjętym przez obecny Rząd, Polska stanowi jedyną „zieloną wyspę” wśród państw starego kontynentu, dzięki czemu względnie stabilnie przechodzi przez światowy kryzys. Niemniej jednak, aspekty takie jak:
- dziura budżetowa
- rozwarstwienie społeczne
- zagrożenia monopolem wielkich korporacji
- zagrożenia branż strategicznych
- system opieki zdrowotnej i system emerytalny
nadal stanowią poważne problemy.

Od czasu przystąpienia Polski do UE nasila się proces rozwarstwienia społecznego, które oscyluje w granicach 0.35 – 0.36 indeksu Giniego (dla lepszego zrozumienia 0 oznacza cały dochód w kraju podzielony po równo, a 1 – cały dochód w rękach jednej osoby). W porównaniu do państw Europy zachodniej wypada to słabo; dla zestawienia: Szwecja (0.23), Finlandia (0.25), Czechy (0.26), Austria (0.26). Ludzie bogaci stają się jeszcze bogatsi a biedni jeszcze biedniejsi. Jest to charakterystyczne dla państw rozwijającego się systemu kapitalistycznego. Należy również zwrócić uwagę na to, iż tego typu zjawisko zachodzi nie tylko między ludźmi, ale również na skalę regionalną, (wyraźnie zaznaczają się różnice w zamożności pewnych regionów Polski, np. Mazowsze i Podlasie) gdyż nie podejmuje się odpowiednich kroków aby wspierać biedniejsze województwa. Zwiększające się różnice w zamożności i poziomie życia obywateli oraz dystans miedzy poszczególnymi regionami Polski mogą wywołać napięcia, przyczyniając się do zmniejszenia spójności społeczeństwa.

Dużym zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego RP, zaliczanym do zagrożeń zewnętrznych są wpływy innych państw lub korporacji w strategicznych sektorach gospodarki Polski. Należało by do nich zaliczyć przemysł zbrojeniowy, wydobywczy (zwłaszcza węgla i miedzi), lotniczy, elektroniczny oraz paliwowo-energetyczny. W procesach prywatyzacyjnych rząd nie powinien dopuścić
do utraty kontroli nad pakietem większościowym danego przedsiębiorstwa czy gałęzi gospodarki. Sam fakt pochodzenia 90 % dostaw ropy i gazu do Polski może powodować poważne komplikacje w przyszłości. W tym przypadku zagrożenia ekonomiczne przenikają się z politycznymi.







Problem także występuje z rynkami kapitałowymi. Polscy inwestorzy nie są atrakcyjnymi partnerami do prowadzenia wspólnych przedsięwzięć, natomiast Polska, przy jej skomplikowanym systemie podatkowym, zawiłym prawie nie jest szczególnie atrakcyjnym rynkiem dla inwestorów z zagranicy.

Wedle planu strategii bezpieczeństwa narodowego Polski do najważniejszych niebezpieczeństw można zaliczyć zmiany demograficzne, na które składają się: wysoka skala emigracji oraz niski przyrost naturalny. Według szacunków GUS w latach 2004 - 2007 na emigrację wyjechało ok. 1,5 miliona Polaków, co w połączeniu z niskim przyrostem naturalnym powoduje starzenie się społeczeństwa. Konsekwencją tego typu zjawisk w przyszłości może być załamanie i tak już zachwianego systemu emerytalnego (uważanego za jeden z dwóch najsłabszych punktów w naszym systemie obok służby zdrowia).Do najczęstszych przyczyn opuszczania Polski na stałe należą:
- brak zatrudnienia
- niskie zarobki (w tym chęć szybkiego dorobienia się majątku)
- chęć kontynuacji nauki za granicą
- przyczyny polityczne (co dotyczy raczej czasów PRL-u)
- walory turystyczne

Zagrożenia społeczne

Należy również zwrócić uwagę na społeczny aspekt tego problemu. Malejący poziom zastępowalności pokoleń spowoduje, że aby utrzymać tempo rozwoju gospodarczego, Polska będzie potrzebowała siły roboczej pochodzącej z poza naszych granic. W ciągu ostatnich kilku lat na kontynent Europejski przybywa więcej imigrantów niż do USA czy do Australii (krajów opierających się na imigrantach). Od 1990 roku do Europy sprowadziło się 26 milionów imigrantów; dla porównania w tym samym czasie do USA - 20 milionów. „Polska musi dokonać wyboru – albo otworzy drzwi dla imigrantów i będzie iść z duchem postępu, albo je zamknie i da się prześcignąć ekonomicznie innym państwom.” – tak wypowiada się Stefan Theil, redaktor Newsweek’a. Mimo wszystko należy pamiętać o konsekwencjach wszelkich ruchów. Rząd RP musi zdać sobie sprawę z zagrożenia, jakie może stanowić dla obywateli Polski podjęcia polityki sprzyjającej imigrantom,. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Od kilku lat mieszkańcy Łomży domagają się zamknięcia ośrodka dla uchodźców. Łomżanie nie potrafią żyć w zgodzie wraz ze stale powiększającą się społecznością Czeczeńską (ludźmi często oskarżanymi o kradzieże i pobicia). Duża różnica w mentalności i w kulturze cudzoziemców stoi na przeszkodzie w integracji z rodowitymi, przywiązanymi do tradycji, konserwatywnymi mieszkańcami. Podobnie jak w tym przypadku, w większości państw Europejskich dużą liczbę stanowią imigranci pochodzenia muzułmańskiego. W związku z tym należy zastanowić się czy Polacy, podobnie jak Francuzi czy Belgowie, są gotowi żyć obok cudzoziemców tak odmiennych kulturowo i czy nie przysporzy im to poczucia zagrożenia.

Ponadto, trzeba mieć na względzie, iż imigranci Muzułmańscy (podobnie z resztą jak imigranci pochodzenia Azjatyckiego) tworzą zwykle zamknięte społeczności. Niektórzy z nich demonstrują zachowania kulturowe nie akceptowane przez polskie społeczeństwo. Na tym tle mogą powstawać różne napięcia i zagrożenia bezpieczeństwa wewnętrznego.

Nie można zapominać również o agresywnych ideologiach, które są obecne w społeczeństwach na całym świecie. Historia naszego kraju bardzo dobrze ilustruje to do czego doprowadził nazizm i komunizm w zeszłym stuleciu. Skupiając się na współczesnych czasach, aktualnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego Polski jest fundamentalizm religijny. Jego źródeł można upatrywać w procesach modernizacyjnych właściwych nowoczesności. Dotyczy przede wszystkim dbałości o przestrzeganie niezmiennych i wiecznych doktryn wiary. Z drugiej strony niesie za sobą niebezpieczeństwo konfliktu dla ludzi konserwatywnie wyznających różne wartości. Nie chodzi tu tylko o przedstawicieli Islamu (kojarzonych przeważnie z terrorystami) lecz również o przedstawicieli kościoła Katolickiego, którzy często ingerują w politykę.

Zagrożenia militarne i polityczne

Oprócz tego dużym zagrożeniem są agresywne ideologie powiązane z fundamentalizmem Islamskim. Przykładowo według teorii Sulaimana Abu Ghaith (jednego z najbardziej poszukiwanych funkcjonariuszy Al.-Kaidy) „Muzułmanie mają prawo zabić 4 miliony Amerykanów, w tym 2 miliony dzieci, dwukrotnie więcej wypędzić z domów oraz setki tysięcy okaleczyć. Ponadto ich prawem jest walczyć z amerykanami bronią biologiczną i chemiczną aby odczuli identyczne śmiertelne dolegliwości jakie odczuwali muzułmanie zaatakowani amerykańską bronią biologiczną. Ameryka rozumie tylko język siły (…) nie zna języka dialogu ani pokojowego współistnienia.” Ponadto według artykułu Marka Rybarczyka (redaktora Newsweeka) w dzisiejszych czasach dla Polski i jej sojuszników istnieje większe zagrożenie atakiem terrorystycznym niż agresji ze strony innego państwa (Iranu, Korei czy Chin). Walka z międzynarodowym terroryzmem, wypowiedziana przez USA po 11 września 2001 r. do tej pory nie przynosi wymiernych skutków – wręcz przeciwnie; stwarza atmosferę ciągłego zagrożenie dla członków koalicji.

Kolejnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego Polski są, niejednokrotnie wspierające terroryzm, umacniające się rządy autorytarne i totalitarne na świecie. Rzeczpospolita jako sojusznik USA jest w strefie potencjonalnego zagrożenia ze strony tych państw i musi liczyć się z ewentualnością podjęcia obrony.
Według Strategii bezpieczeństwa narodowego Polski „Potencjalnym zagrożeniem dla interesów Polski byłoby załamanie procesu integracji europejskiej na skutek powrotu państw do podejmowania działań wyłącznie przez pryzmat interesów narodowych”. Przykładem takiego działania jest podpisanie umowy na temat Gazociągu Północnego „Nord Stream” między Niemcami a Rosją mimo konfliktu z interesami jednego z członków UE – Rzeczypospolitej.


Oprócz tego, niebezpieczeństwem dla Polski jest przestępczość zorganizowana. Otwarte granice po realizacji postanowienia Układu z Schengen stanowią duże ułatwienie dla handlarzy narkotyków z państw, w których te używki są dostępne legalnie oraz dla innych przemytników (alkoholu, broni, samochodów i części samochodowych)

Podsumowując, bezpieczeństwo narodowe Polski zależy przede wszystkim od zaspokojenia potrzeb ekonomicznych, społecznych, militarnych oraz politycznych państwa. Można stwierdzić, iż większość przedstawionych zagrożeń współoddziałuje i przenika się wzajemnie. Odpowiednia ochrona interesów Rzeczpospolitej stanowi poważną kwestię, w której wszystkie działy administracji rządowej powinny podjąć właściwe środki, oraz we współpracy zapobiegać wskazanym niebezpieczeństwom.

Bibliografia
Strategia bezpieczeństwa narodowego Rzeczypospolitej Polski, 2007
J. Danilewicz, „Goście się wynoście”, Newsweek 12/2010
S. Theil, „Miejsce dla imigranta”, Newsweek 12/2010
M. Rybarczyk „Czego naprawdę boi się Obama”, Newsweek 17/2010
O. Dębowska „Migracje – wynik aktualnych badań” 2007
P. L. Wiliams „Al-Kaida”


Maciej Przychodzeń